czwartek, 7 lipca 2011

Chirurg i pomysł Moniki

Następnego dnia, obudziłam się bardzo wczesnym rankiem. Natychmiast przewinęły mi się w pamięci wydarzenia wczorajszego wieczoru. To, jak oglądałam film, jak się poślizgnęłam i..... to jak spotkałam Kamila. Właśnie.... Kamil. Nawet mu nie podziękowałam za pomoc. 
Ostrożnie, skacząc na jednej nodze, "poszłam" do łazienki, aby wziąć długą, odprężającą kąpiel. Znając rodziców, za dwie godziny będziemy w samochodzie, kierując się w stronę pogotowia. 
Zastanawiam się, czy zawód wróżki lub jasnowidza, nie byłby dla mnie odpowiedni... Rano, zdążyłam tylko wypić herbatę, po w następnej chwili, brat wpakował mnie do auta i pojechaliśmy do szpitala. Chirurg skierował mnie na prześwietlenie. Jak się później okazało, miałam zerwaną torebkę stawową. Nogę zapakowali mi w gips na całe 10 dni!  Byłam załamana. 

***

Dwa dni później było trochę lepiej... Codziennie po szkole odwiedzała mnie Monika. Dzięki niej byłam na bieżąco informowana, co się dzieje w szkole. Dzisiaj akurat była sobota, więc Monia obiecała, że przyjdzie trochę wcześniej.
- Hej! I jak się czuje nasza inwalidka?
- Nie denerwuj mnie nawet. To cholerstwo jest strasznie ciężkie.
- Wiem. wiem... sama miałam takie "cholerstwo" na nodze w zeszłe wakacje, nie pamiętasz?
- Rzeczywiście. Kurde, starzeje się... - obie się roześmiałyśmy.
- Ej... bo twój brat, mówił, że przyniósł cie tutaj Kamil.
- Ty go znasz?
- No pewnie. Opowiadałam ci ostatnio, że jeden z moich kuzynów, przeprowadza się tutaj z rodzicami. Chodziło mi o niego.
- O boże.....
- Co się stało?
- No bo.... On ....
- Co "on"?!
- Niezły koleś z niego... - bąknęłam, rumieniąc się.
- hahahaha... hihihi
- Przestań się śmiać... - burknęłam niezadowolona, na co ona wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- HAHAHAHAHAHA.... 
Ignorując ją zupełnie, sięgnęłam po telefon i włączyłam Grubsona -M.P.S., aby się trochę odprężyć. Po dłuższej chwili, Monika się wreszcie uspokoiła.
- Ej, nie fochaj sie....
- .....
- Jak chcesz to umówię was ze sobą.
- Czyś ty do końca zwariowała!!! Idiotka...
- No co...
- "Co"?, Ty się jeszcze pytasz "co"? Kurde, jak by to wyglądało...
- No jak normalnie.. Albo mam  jeszcze lepszy pom...
- Na dziś mi starczy tych twoich pomysłów.
- Ale, nie! Posłuchaj.....

środa, 6 lipca 2011

Pierwsze spotkanie

- Hej! Kamila! Tu jesteśmy! - skierowałam swój krok w stronę swojej przyjaciółki Moniki i jej chłopaka - Marcina. Są parą już prawie rok, a ja, pomimo swoich 16 latek, nadal nikogo nie poznałam.
- Hejka. To co, idziemy do tego kina czy nie?
- Żartujesz?! Taki film miałabym przegapić? - Monika, była fanką horrorów. Od dwóch lat, nie przegapiła, żadnej premiery jakikolwiek horroru w kinie. Właśnie, dzięki tej "pasji" poznała Marcina.
- No to idziemy! - zawołałam wesoło.

***
Film był naprawdę świetny, a byłby jeszcze lepszy, gdyby Monika nie całowała się prawie cały czas z Marcinem. Czasami miałam wrażenie, że im przeszkadzam... Że zabierają mnie ze sobą z litości...
- Kama, idziemy z Marcinem na zapiekanki. Idziesz z nami?
Widziałam w jej oczach prośbę. Chciała być z nim sam na sam.
- Sorki, ale chyba nie skorzystam. Jutro mam poprawkę z matmy i muszę się jeszcze poduczyć. - Monika uśmiechnęła się do mnie. Widziałam zarówno w jej, jak i Marcina oczach wdzięczność.
- Trudno. To do jutra!
- Pa.
Zastanawiałam się, czy iść do domu przez park, czy bocznymi ulicami miasta. Intuicja mi podpowiadała, bym poszła parkiem, i tak też zrobiłam. Szłam uliczkami parku, słuchając Grubsona. Piosenka się skończyła, i zapanowała cisza. Było już bardzo późno, a co za tym idzie - bardzo mroźno, gdyż w najlepsze trwała zima. Cóż, niestety należę do osób dość niezdarnych, co właśnie w tamtym momencie udowodniłam. Szłam nie patrząc pod nogi, przez co poślizgnęłam się na zamarzniętej kałuży. Poczułam w kostce ostry ból. Złapałam sie za nią, przez co, zabolała mnie jeszcze mocniej. Po mojej twarzy spływały łzy bólu i bezsilności.
- Kurwa mać. I jak ja teraz dojdę do domu....?
- Mogę cię odprowadzić... - usłyszałam za sobą. Obróciłam głowę. Stał za mną sam anioł.
- Yyyy... no... - zaczęłam się jąkać.
- Kamil jestem - przedstawił się, i pomógł mi wstać.
- Kamila - odpowiedziałam. Gdy tylko przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę, syknęłam z bólu.
- Gdzie cię boli?
Wskazałam na prawą kostkę. Ściągnął mi botka, z prawej nogi, oglądną kostkę i stwierdził, że prawdopodobnie ją sobie skręciłam. Potem zapytał się mnie gdzie mieszkam. Wskazałam na bloki, po prawej stronie. Popatrzył się w tam i wziął mnie na ręce, co mnie bardzo zdziwiło, ale nic nie powiedziałam. Całe szczęście mieszkałam na parterze, więc Kamil, nie musiał mnie nigdzie wnosić. Nadal mnie trzymając, poprosił abym zapukała do drzwi. Otworzył je mój starszy brat.
- No nieźle, nieźle... Nie chwaliłaś się, że masz chłopaka. Hahaha...
- Rafał! Mógłbyś sie przymknąć? To nie jest mój chłopak. Poślizgnęłam się w parku i zrobiłam sobie coś w kostkę, a Kamil zaproponował, że mi pomoże. - W czasie, kiedy ja tłumaczyłam bratu, co sie stało, on zaprowadził Kamila do mojego pokoju, w którym na szczęście był porządek, co się zdarza bardzo rzadko ;p Nie wiem co się działo, po tym, jak chłopak położył mnie na łóżku. Wydaje mi się że zasnęłam.